wtorek, 30 lipca 2013

5: Zagipsowana wolność została oswobodzona...

Dzwonek telefonu rozległ się po pokoju. Chłopak nie podnosząc się z poduszki wziął Iphona i spojrzał kątem zaspanego oka na wyświetlacz. Jane. Prychnął śmiechem i odrzucił połączenie. Do treningu zostały mu dwie godziny, ale postanowił wstać. Mruknął i wygrzebał się z łóżka. Noga go już całkowicie nie bolała, jutro ma iść na kontrolę i jak będzie już okej to prawdopodobnie zdejmą mu gips. Już nie wytrzymywał, już miał ochotę czasami wsiąść na motocykl i polatać. Niestety, gdyby to trener widział miałby przechlapane. Poza crossem, Nick kochał także jazdę na BMX. Odkąd był mały jeździł na tym rowerze wszędzie!  Włączył wieżę na fulla, akurat leciał jego ulubiony kawałek. Ruszył w stronę łazienki, gdzie wziął prysznic. W ręczniku wrócił do pokoju, gdzie się ubrał w koszulę w kratę, krótkie spodenki i zarzucił ulubiony fioletowy full cap. Wyjął z lodówki mleko, i jakiś kawałek sera, który wchłonął z ketchupem. Po śniadaniu ubrał buty i ruszył w stronę Rainbow. Zaparkował auto i w wesołym humorze pokuśtykał do środka. Zajął swoje miejsce u Torresa, bo jego boks zajęła nowa lala. Nim się obejrzał już zjawił się przy nim Sherwood. Nick oznajmił mu z szerokim uśmiechem, że dzisiaj o 18:00 zapowiada się ciekawe spotkanie. Pośmiali się przez chwilę i rudy musiał wracać. Wsiadł na motocykl, odpalił i pojechał polatać. Brunet patrzył na nich z zazdrością.
- Dlaczego kurwa ja! - jęknął jednocześnie klepiąc się po twardym tworzywie spoczywającym na jego kończynie. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś picia. Boks Torresa zawsze zaopatrzony był w zgrzewki Red Bulla. Znalazł to czego szukał i zaciągnął łyka. Kątem oka zauważył, że w boksie obok krząta się istota płci przeciwnej. Właśnie zakładała zaopatrzenie głowy. Odpaliła motocykl i ruszyła pozostawiając za sobą smugę pyłu. Chłopak zaciekawił się czy posłuchała jego rad. Zawiódł się, bo nic, a nic się nie poprawiła. Zaśmiał się tylko, a za swoimi plecami usłyszał znajomy mu głos.
- Co tak zacieszasz Backspace?
- Nic Torres, nowa jeszcze musi dużo poćwiczyć. - odpowiedział z uśmiechem ponownie zaciągając łyka.
- Podobno się z nią umówiłeś. - poruszył śmiesznie brwiami Hiszpan.
- a ty skąd wiesz takie rzeczy? - spojrzał się na niego zza ramienia.
- Ptaszki ćwierkały..
- Levi... - zmrużył swoje brązowe oczy. - Choć pochodzić, bo mi się nie chce siedzieć.
Chłopacy wstali i ruszyli przed siebie, czyli na tor. W tym samym momencie mijali wracającą do swojego boksu Annę. Amerykanin uśmiechnął się do niej, a ona puściła mu oko. Sam nie miał pojęcia w co się pakuje. Jego najdłuższy związek trwał 4 miesiące, właśnie z Jane. Szczerze to on jeszcze nigdy nie kochał, tak na poważnie. Twierdził, że to żałosne. Torres odwrócił się gwałtownie i oznajmił, że dziewczyna się na Nicka cały czas lampi.
- To wykorzystajmy to i pokażmy jacy jesteśmy zajebiści! - oznajmił i wdrapał się na najwyższego garba. Zrzucił kule na dół i gwizdnął do rudego, który od razu się odwrócił. Pomachał tylko lewą ręką, a ten już wiedział o co chodzi. Rozpędził się na usypaną z nawierzchni przeszkodę. Kontuzjowany wyprostował wysoko rękę. Tamten wykonał bezbłędnego whipa, jednocześnie przybijając swojemu kumplowi piątkę. Jeszcze nie wylądował, a tamci już się zginali w pół ze śmiechu. Uwielbiali to, zawsze bawiły ich takie rzeczy. Popisowym numerem Nicka jest wystawianie środkowego palca w locie do obiektywu aparatu, albo kamery. Nawet trener to uwielbiał. Levi najechał jeszcze raz. Ten tym razem zamiast przybić piątkę udał, że przeczesuje sb włosy.
- Wal się! - wrzasnął spod kasku, pokazując środkowy palec i pojechał na inną rampę. Nich powoli, podskakując na jednej nodze zlazł z góry. Dany podał mu kule i wrócili z powrotem. Podyskutowali jeszcze tylko o kilku sprawach i trening dobiegł końca. Spojrzał na zegarek, było przed 18:00. Pożegnał się z kumplami i ruszył w kierunku swojego porsche. Oparł się o maskę, wyczekując na Annę. Po 10 minutach już stała przed nim, ubrana na luzie. Otworzył jej drzwi pasażera, a ona niepewnie wsiadła. Dziewczyna była w siódmym niebie. Nie mogła uwierzyć, że taki chłopak zaprosił ją na randkę. Wrzucił kule do bagażnika i wsiadł obok niej. Bez słowa odpalił silnik i ściszył trochę muzykę, która zawsze leciała na pełen regulator. Postawił na ulubiony bar. Oznajmił jej, że przejdą się pieszo, bo po pierwsze jest niedaleko, a po drugie chciałby coś wypić. Podjechał pod jego dom. Wyciągnął "podpórki" i ruszyli powoli w wyznaczonym kierunku. Usiedli i zamówili napoje.
- Dlaczego jesteś uparta? - zaczął nie wiadomo skąd.
- Ja? Uparta? - uniosła brew.
- Nie chcesz się nikogo słuchać, tylko stawiasz na swoim. Zupełnie jak ja.
- Ee..a dlaczego ty jesteś uparty? - uśmiechnęła się, a on uczynił to samo tylko, że spuścił głowę.
- Pierwszy spytałem.
- Ech.. Nie wiem, nie lubię jak mi rozkazują. Czuję się wtedy czyjąś własnością, a ja wolę być wolna. Tak jak w powietrzu. Wiesz, mój ojciec mną manipulował. Ja byłam jego marionetką. Upijał się, a ja miałam jemu załatwiać procenty. Musiałam spełniać wszystkie jego zachcianki, bo inaczej obrywałam. Matka miała na mnie wyjebane. Zaprzeczyłam i obudziłam się dopiero jak byłam pełnoletnia. Wtedy sobie poszłam. - zamoczyła usta w zamówionym wcześniej malibu. . - a teraz ty?
- Co my w pytania gramy? - zdjął czapkę, odłożył ją na bok i przeczesał dłonią czarną czuprynę.
- Na to wygląda.
- No dobra, dajesz... - zatopił w niej swoje zielone oczy, omal nie odpłynęła. Skupiła się i starała coś konkretnego wymyślić.
- No to...ja tak konkretnie..Co mam zrobić, żeby wyszedł mi rock solid, albo whip?
- O w mordę.. Nie da się tego tak teraz tu opisać..Słuchaj, jutro podobno mają mi zdjąć gips. Trochę potrenuję i pojutrze zjawię się na treningu ze sprzętem to tobie wytłumaczę, ok?
- Trzymam za słowo.
Chłopak był pod wrażeniem, nie spodziewał się, że Anna okaże się bardzo podobna do niego. Rozmawiali i śmiali się z różnych rzeczy. Otworzyli się przed sobą. Nawet ją polubił, jednak dobrze wiedział, że chłopacy będą mu wytykać to, że polubił swojego "wroga". Musiał coś wykombinować...

Następnego dnia obudził się, podniósł głowę i ogarnął sytuacje. 12:00, jego pokój, bałagan, środa. Przeklną pod nosem, bo za godzinę miał znaleźć się w klinice na badaniach. Jak oparzony wyskoczył z łóżka i pobiegł do łazienki. Załatwił sprawy, ubrał się szybko i nie minęła chwila już był w drodze. Pogoda nie dopisywała, padało. Chwilę później już wygrzebywał się z auta pod budynkiem szpitala. W koszuli w niebieską kratkę, szarych jeansach, vansach i w sponsorskim full capie. Wszedł powoli opierając się o kulach ruszył w kierunku recepcji. Oparł się rękoma o blat i uśmiechnął się uroczo do młodej blondynki stojącej po drugiej stronie. Oznajmił, że on tu na kontrolę. Kobieta zaprowadziła go do gabinetu. Tam pani doktor miała się nim zająć. "Co kurwa? Same kobiety w tym szpitalu?" mruknął pod nosem i uchylił drzwi. 30 minut i po sprawie, w końcu już był wolny. 2 razy w tygodniu na rehabilitację. Pierwsze co to chciał w końcu wsiąść na motocykl. Założył drugiego buta, a następnie usiadł za kierownicą. Włączył na cały regulator ulubiony kawałek i ruszył w wesołym humorze pokazać się wreszcie w Rainbow na dwóch stopach. Trening już dawno się zaczął. Chłopak wysiadł z auta jednocześnie poprawiając na sobie koszulę ruszył przed siebie. Zrobiło się zamieszanie z powodu braku gipsu Nicka. Trener po długich namowach zgodził się na to, aby jutro już pojeździł.
- Yeah! - wrzasnął - Nareszcie! - podskakiwał z radości. Przez cały trening biegał, skakał i wszystko na raz. Nikt go jeszcze nie widział tak nabuzowanego energią. Wbiegał i zbiegał z ramp, aż zgubił full capa. Nawet wsiadł na motocykl Leviego i pojeździł nim trochę. Tęsknił za tym, tęsknił za tym twardym siedzeniem za manetką gazu. Nie mógł się doczekać jutra. Umówił się z kumplami, że wieczorem pójdą świętować jego wolność.
Wbiegł do domu. Zamówił pizzę na szybko i poszedł się umyć. Po niecałej godzinie rozległ się dzwonek do drzwi. Ubrał na szybko spodnie i odebrał jedzenie. Odłożył w kuchni i poszedł ubrać coś na górę. Postawił na koszulę, bo tylko ona ostatnia była czysta. Rozsiadł się w salonie przed telewizorem i zaczął zajadać się ulubionym daniem. Jakiś czas później już siedział obok niego rudy, pomógł mu z pizzą. Ubrał szybko buty, zarzucił full capa daszkiem do tyłu i wyszli na miasto. Zdecydowali się na ulubiony klub w centrum. Zapłacili wejściówkę, zamówili drinki i poszli się bawić.



____________________________________________________________________________________________________

Sorki za taką długą przerwę, ale tak jakoś wyszło :D 4 rozdział trochę zjebałam, więc macie 5 o wiele lepszą! :D
Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF
Dzięki wielkie<3

piątek, 5 lipca 2013

4: Zakład? Czemu nie...

Kolejnego dnia Nick miał się znowu zjawić na treningu. Obudził go ustawiony wcześniej przez Mike'a. Wkurwiony rzucił nim o ziemię i zaczął powoli wstawać. Poczłapał do łazienki, tam wziął prysznic. Potem przemył twarz i spojrzał w lustro. Na głowie panował jak zawsze nieład. Przeczesał włosy palcami i przetarł oczy. Ciemna karnacja komponowała się z tatuażami, widniejącymi na klatce piersiowej i plecach. Chwycił szczoteczkę i umył dokładnie zęby. Następnie pokuśtykał do szafy i wyciągnął z niej czystą koszulkę z crossówką i spodenki. Wskoczył w jeden trampek i zarzucił na głowę Red Bull'ową czapkę. Wskoczył do swojego grafitowego porshe i ruszył w stronę Rainbow. Wrzucił swoją ulubioną płytę System of A Down i podkręcił głośność. Po drodze wskoczył do Mcdrive'a. Zaparkował na swoim miejscu w cieniu, zegarek wybił 10:50. Chłopak rozpakował jedzenie, zaczął spożywać śniadanie. Zauważył, że Anna właśnie wjeżdża busem do środka. Ta dziewczyna go prowokowała. Nie lubił jej, nie była w jego typie. Ładna była, ale nie przekonywała go. Chłopak byś świadomy, że dziewczyna na niego leci, ale jakoś go to nie obchodziło. Miał ją w dupie, jednak coś sprawiało, że zwracał często na nią uwagę. Najadł się i wyszedł z auta. Chwycił kule i ruszył w stronę boksów. Pierwsze co to poszedł do boksu Dany'ego, gdzie zawsze było dla niego wolne krzesło. Przywitał się z wszystkimi i zajął się sobą. Zaczął grzebać coś na swoim Iphonie. W przerwie podszedł do niego Levi.
- Siemson stary. Jak tam noga?
- A witam, witam! Ciężko, ale do przodu. - przybił z nim piątkę.
- Ogarnąłeś tą nową? Yyy.. Annę (czyt. Anę) ? - dosiadł się obok i spytał szeptem.
- Tsaa, poznałem ją kiedy byłem w szpitalu, jest siostrą jednego kolesia, który leżał ze mną na sali. - westchnął i spojrzał na nią. Ubierała właśnie kask i gogle.
- Ouu.. Ostro i co? Niezła dupa, nie?
- Taka sobie, podobno leci na mnie. - wzruszył ramionami i posłał mu złowieszczy uśmieszek, a Levi się zaśmiał. - O, będzie wsiadać, choć pośmiejemy się. - wstał i wziął swoje "podpórki". Ruszyli na tor, stanęli obok trenera i zaczęli obserwować poczynania "nowej".
Dziewczyna widząc, że obserwuje ją Nick postanowiła mu zaimponować, żeby zmienił jego podejście do niej. Silnym ruchem nogi odpaliła motocykl i napędziła go robiąc przy okazji smugę pyłu. Ruszyła na początku na najniższą rampę, następnie postanowiła podnieś poprzeczkę i ruszyła na średniego garba. Wykonała na nim bezbłędnego backflipa. Nick co chwilę szeptał do Leviego i wyśmiewał jej błędy. Szczerze należy mu się, bo chłopak w ogóle nie wykonuje błędów. Raz na jakiś czas zdarza mu się właśnie za błąd trafić do szpitala. Ruszyła jeszcze raz na garba, ale niestety nie wyszło jej lądowanie. Zeskoczyła z motoru, aby oszczędzić większej tragedii i już leżała na torze. Trener szybko podbiegł do niej i pomógł wstać. Jednak chłopacy ryknęli śmiechem. Kulawy brunet podtrzymywał się rudzielca, bo inaczej by się przewrócił. Wkurzona dziewczyna wyrwała się trenerowi, który trzymał jej rękę i poszła do motocykla. Podniosła go i zaczęła sprawdzać czy wszystko ok.
- Hej, lala! Uważaj, bo złamiesz amortyzator! - dowalił jej Levi, a obaj znowu rykęli śmiechem. Trener tylko machnął na nich ręką i poszedł do biura.
- Amortyzator? Prędzej tłumik zatka! -  wydusił Nick przez śmiech.
- Dobra, choć idziemy, bo laska nas zaatakuje. - uspokoił się Sherwood i poklepał po plecach swojego kumpla. Obaj chłopacy zawsze byli górą całego klubu. Potrafili zmieszać z błotem każdego oraz zgaszać wszystkich ripostami. Wyśmiewali  nowych uczniów oraz tych słabszych. Gorzej jak ktoś ich zgaszał, wtedy dochodziło do rękoczynów.
Poszli do boksu Torresa. Hiszpan rozmawiał z kimś przez telefon. Przywitał się z kaleką i kontynuował konwersację. Tamci wykorzystali sytuację i zaczęli mu grzebać w rzeczach. Nick rzucił kule i wskoczył na jego motocykl, bawiąc się kierownicą obserwował poczynania Leviego. Ten dobrał się do jego torby i przyglądał się goglom. Usłyszeli hałas obok. Równo spojrzeli się w prawo i zauważyli, że to boks Anny. Uśmiechnęli się złowieszczo do siebie i postanowili odwiedzić nową koleżankę.
Stanęli w jej boksie, a ona starała się nie zwracać na nich uwagi. Spojrzeli po sobie i zaczęli jakoś ją zagadywać, jednak ona miała ich w dupie. No, może Nicka nie do końca. Zależało jej na nim. Podczas pierwszego treningu strasznie ją zranił. Postanowiła ukryć trochę swoje poglądy wobec niego. Ignorowała ich obu. Chłopcy usiedli na ławce i zamilkli. Po 15 minutach nie wytrzymała i wygoniła ich.
- Stary, co to za człowiek jest! - zaczął Levi.
- Wkurwiona jest. - odwrócił się w jej stronę i zauważył, że spuściła z niego wzrok.
- Już współczuję jej przyszłemu facetowi.
- Tsaa... - chłopak przysiadł na murku. Rudzielec stanął na przeciwko niego i spojrzał się krzywo. - No co?!
- Zakład?
- He? - zmarszczył brwi.
- Stawiam tysiaka, że jej nie uwiedziesz!
- Mam ją uwieść ?! - wybuchnął śmiechem.
- Tak. - wyciągnął rękę.
- Dobra, ale pod warunkiem, że jeszcze będziesz mi stawiał napoje na imprezach. - uścisnął mu rękę, a tamten się zgodził.
- Okej.  Dobra, ja spadam złożyć sprzęt
- Narazie.
Nick zamyślił się i spojrzał gdzieś w bok. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Wstał i opierając się na kulach ruszył do swojego samochodu. Pakując swoje "podpórki" zauważył ją jak wsiadała do busa. Wyjął je jeszcze i podszedł do niej.
- Lądując musisz spuszczać gaz, a motocykl cały czas na kontakcie. - uśmiechnął się tak, że omal nie zemdlała.
- Dzięki, przyda się.
- Wiesz, bo jest taka sprawa. - podrapał się po czuprynie, udając zmieszanego. - Może wyjdziemy gdzieś razem?
- Ty i ja? - zdziwiła się, a chłopak przytaknął. - Em.. ale przecież nie miałam się wpieprzać w twoje życie, czy coś.
- Miałem na myśli tylko Rainbow....
- Hm.. no dobra, czemu nie. - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do niego. Umówili się na następny dzień, na 18:00.  W tej chwili Annie zrobiło się gorąco, a serce zaczęło jej szybciej bić. Nie mogła w to uwierzyć. Wsiadła do busa i poczęła wycofywać. Chłopak także, wrócił do swojego porshe i ruszył do swojego mieszkania, nic nie czując.



___________________________________________________________________________
Dedyk dla Agaty, która pomogła mi troszku :33
Przepraszam, że krótkie, ale weny nie mam. Dacie mi trochę czasu? Muszę dostać tzw. olśnienia :3 Dziękuję, że mnie czytacie i róbcie tak dalej! :D
Pytania proszę zadawać tutaj: http://ask.fm/themouseKSF
Jak będzie 10 komentarzy to postaram się napisać 5 rozdział! :D
Baaaj! ;p